niedziela, 20 kwietnia 2014

Four. Flashback.

Nici's POV



Nie mogłam zapomnieć o tym facecie, któremu pomogłam. Zawsze taka byłam; Zawsze pomagałam ludziom, którzy tego potrzebowali. Nawet, jeśli tego nie chcieli. Po prostu uważałam to za mój obowiązek, ale nie zawsze mój wysiłek był doceniany.

Byłam w liceum tylko do pierwszego roku. Nie ukończyłam ostatniej klasy. Naukę dokończyłam z prywatnym nauczycielem. Powodem tego było to, że gdy skończyłam osiemnaście lat zostałam częścią WWE, przez co mój harmonogram był napięty i nie miałam czasu, aby regularnie chodzić do szkoły. Oczywiście, nie miałam nic przeciwko.

W pewnym momencie stałam się popularna i inni ludzie znienawidzili mnie. Byłam popularna, ponieważ byłam w telewizji i mój brat, Randy Orton jest znaną ‘super gwiazdą’ WWE. Była sławna w ich oczach, ale ja po prostu robiłam to, co kocham i nadal to robię: skopuje innym tyłki, na ringu.

Wtedy ludzie odnosili się do mnie z niechęcią i byli po prostu fałszywi. Zawsze była grupka fałszywych dziewczyn, która się na mnie uwzięła. Myślę, że były zwyczajnie zazdrosne, bo zawsze przebywałam w otoczeniu chłopaków i miałam z nimi dobre relacje.

W szkole przyjaźniłam się z chłopkami. Wciąż nie potrafię dogadywać się z dziewczynami, choć mam jedną przyjaciółkę. Jest żoną jednego z moich najlepszych przyjaciół, Mitcha. No i oczywiście jest strasznie ładna, miła i uczciwa. Niestety po tym, jak się pobrali przeprowadzili się do Europy.

Więc, wszystkie dziewczyny w szkole były do bani i fałszywe, a parę z nich zachowywało się jak dziwki. Oczywiście, były też normalne dziewczyny, i te nieśmiałe. Nie robiły mi krzywdy, ale nie rozmawiałam z nimi i one nie odzywały się do mnie. Nie przeszkadzało mi to.

W liceum miałam tylko Tony’ego i Caseya, ponieważ Ryan miał prywatnego nauczyciela odkąd stał się pełnoletni.

Wracając do mnie, pomagałam ludziom. Początkowo tego nie zauważyłam, ale na początku pierwszej klasy zorientowałam się, że większość chłopaków jest uwzięta na jednym chłopcu. Rzadko go widywałam. Może nie zwracałam na niego uwagi odkąd miałam dużo rzeczy na głowie.

Pewnego razu zauważyłam grupkę odchodzącą od chłopaka siedzącego na zimnej podłodze, opartego o szkolne szafki i z opuszczoną głową. Zapytałam, jak ma na imię, a on odpowiedział, że Jason McCann.

Dla mnie, Jason był po prostu zagubionym chłopakiem. Nie wyglądał jakoś inaczej. Miał jasne brązowe włosy i ładne rysy twarzy. Nie był też wysoki. Był mniej więcej taki, jak ja. Nie był też jakoś specjalnie zbudowany, miał normalną sylwetkę. Jason ubierał się jak normalny chłopak, więc nie widziałam powodu, dla jakiego się nad nim znęcali. Ale ilekroć go widziałam, nigdy się nie uśmiechał, ani nie wydawał się być szczęśliwy. Okey, rozumiem, nikt nie jest szczęśliwy w szkole, no ale…

Naprawdę nie miał przyjaciół w szkole. Zazwyczaj widziałam go samego. Kiedy był w jednej z moich klas, siedział po prostu z tyłu i robił to co musiał. Kiedy szłam na parking, żeby pojechać do domu, zawsze stał tam sam i czekał, aż ktoś go odbierze.

Ale pewnego dnia naprawdę się przestraszyłam. Tego dnia coś się zmieniło.

*Flashback*

Stałam przed szkołą i czekałam, aż przyjedzie Ryan, żeby odebrać mnie, Tony’ego i Caseya. Po szkole wszyscy chcieliśmy pójść do Ryana pojeździć na desce w jego ogródku.

Ryan długo nie przyjeżdżał. Musiałam skorzystać z toalety, więc wróciłam do budynku szkoły i poszłam do łazienki. Gdy już załatwiłam, co miałam, umyłam ręce i szłam wzdłuż korytarza.

Zatrzymałam się w kroku, ponieważ usłyszałam jakieś jęki. Zaczęłam iść w stronę miejsca skąd pochodziły. Zatrzymałam się przed drzwiami małego schowka niedaleko szkoły.

Przystawiłam ucho do drzwi.

- No i co? Podoba ci się? Tak kończysz, jak traktujesz nas bez szacunku. – powiedział męski głos. Później usłyszałam odgłos kopnięć i kogoś krzyczącego z bólu. Zorientowałam się, że właśnie ktoś został pobity. Musiałam coś zrobić.

Otworzyłam drzwi odsłaniając najbardziej popularnego kolesia, bijącego Jasona.

- Przestań! – krzyknęłam. Spojrzeli na mnie, wtedy Jason leżał już na podłodze.

- Czego chcesz? To nie twoja sprawa. – splunął Tyler, najpopularniejszy chłopak w szkole.

- Zostaw go w spokoju. Po prostu idź. Wyrządziłeś wystarczająco dużo szkód. – starałam się go uspokoić.

- Tym razem ci się udało McCann, ale nie będzie następnego razu. – splunął na Jasona i wyszedł ze swoimi przyjaciółmi.

Spojrzałam na Jasona. Leżał na podłodze. Musieli pobić go bardzo mocno, ponieważ krew kapała z jego twarzy na ziemię, a brzuch objął ramionami.

Szybko podbiegłam do niego i uklęknęłam obok. Słyszałam jak ciężko oddychał. Dobrze, że w ogóle oddychał.

- Jason? – starałam się go nie przestraszyć, więc szeptałam. Nic nie mówił. – Jason. – powiedziałam normalnym tonem.

- Po prostu odejdź. – Skulił się jeszcze bardziej. Mogłam usłyszeć ból w jego głosie.

Położyłam dłoń na jego posiniaczonym policzku. Skrzywił się, ale nie zabrałam ręki i wytarłam krew kciukiem.

- Jason, zabiorę cię do szpitala. – stwierdziłam.

- Nie. – powiedział surowym tonem.

- To nie było pytanie, Jason. – powiedziałam z lekką stanowczością.

Położyłam ręce na jego klatce piersiowej i spróbowałam postawić go na nogi. Skrzywił się i jęknął z bólu. Nadal go nie puszczałam, nawet jak stał już na nogach. Ciągle go wpierałam, ponieważ wiedziałam, jak trudno będzie mu chodzić. Miał poważne obrażenia.

- Chodźmy stąd. – powiedziałam. Bardzo wolno zaczęliśmy okrążać budynek. Jason nie powiedział ani słowa. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie chce nic mówić. Nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy. Nie wiedziałam, czy mnie zna, ale myślę, że tak. Może był mną przestraszony, albo moimi znajomymi. Nie lubię ludzi, którzy ranią innych bez powodu.

Kiedy już ominęliśmy budynek, byliśmy na parkingu. Nie było tam nikogo oprócz Ryana, Tony’ego i Caseya czekających przed białym Dodge RAM. Nie zauważyli nas, ale ktoś inny zaczął biec w naszym kierunku. Ten facet wyglądał na starszego niż ja i Jason. Mógł mieć z dwadzieścia lat.

- O cholera! Co się kurwa stało, Jason? – krzyknął na Jasona, nie zwracając większej uwagi na mnie.

- Znalazłam go, po tym, jak został pobity. – powiedziałam, skupiając jego uwagę na mnie.

- Em… - jęknął. Pomyślałam, że muszę po prostu mówić. - Wygląda na to, że Jason ma poważne obrażenia. Musi jechać do szpitala. – Naprawdę się o niego martwiłam. Jason cały czas milczał. Słyszałam tylko jego oddech.

- Tak. Zabierzmy go do szpitala. – powiedział i wziął Jasona pod drugie ramię. Odwróciłam głowę i spojrzałam na moich przyjaciół. Zauważyli nas i zaczęli do nas podchodzić.

Doszliśmy do auta i pomogliśmy Jasonowi do niego wsiąść. Ryan i reszta podeszli do nas.

- Co się stało? – Ryan zapytał zaniepokojony.

- Znalazłam Jasona, kiedy był bity przez Tylera i jego przyjaciół. Musiałam coś zrobić. To wyglądało, tak jakby nie mieli jeszcze zamiaru skończyć. – wyjaśniłam.

- To znaczy, że gdybyś tam nie była, to zostałby pobity jeszcze gorzej?! – zapytał, ten duży facet.

- Tak myślę. – powiedziałam, patrząc na ziemię. Czułam się beznadziejnie mówiąc to przy Jasonie. On na to w ogóle nie zasługiwał.

- Co zamierzacie teraz zrobić? – zapytał Tony.

- Potrzebujecie pomocy? – wtrącił Casey.

- Dzięki, ale myślę, że teraz zawiozę go po prostu do szpitala. – powiedział i okrążył samochód, żeby dostać się do miejsca kierowcy.

- Czekaj! – krzyknęłam – Mogę pojechać z wami? – powiedziałam, tak niewinnie jak to tylko możliwe.

- Em… Nie wiem, co na to powiedzą twoi znajomi. – odpowiedział. Odwróciłam się do chłopców i wydęłam wargi. – Mogę?

- Em. Jasne, jedź. Przekażę twojej mamie. Zadzwoń do mnie, kiedy wrócisz. – powiedział Ryan.

- Dzięki. – lekko się uśmiechnęłam. – Pa, chłopaki.

- Dobra, chodźmy. – powiedział chłopak i otworzył dla mnie tylnie drzwi.

- Dziękuję. – uśmiechnęłam się do niego. Potem wsiadłam do auta. Czekałam, aż zrobi to samo. Uruchomił samochód i zaczął jechać do szpitala.

Wyglądało na to, że Jason śpi, więc rozpoczęłam rozmowę z chłopakiem. – Hej, jak masz na imię? – zapytałam. Wyglądał na miłego.

- Nazywam się, Alex, a ty? – lekko się zaśmiał.

- Niki. A co jest takiego zabawnego? – spytałam zdezorientowana. Jason jest ranny, a on się śmieje. To, co się stało nie jest zabawne.

- Nie wiem. To trochę dziwne, że ładna dziewczyna martwi się o Jasona. – powiedział patrząc na drogę.

- Okej… Nie chcę zabrzmieć na nie miłą lub wścibską, ale kim jesteś dla Jasona? – zapytałam patrząc na niego.

- Nie martw się. Nie jestem szalonym porywaczem. Jestem jego starszym bratem. – powiedział patrząc na mnie przez wsteczne lusterko.

- Rozumiem. Chciałam się tylko upewnić. – powiedziałam z uśmiechem. Alex też się lekko uśmiechnął. Skręcił na zakręcie i znaleźliśmy się pod szpitalem. Zaparkował auto blisko wejścia do budynku.

Zanim Alex wyszedł z auta, zatrzymałam go. – Czekaj, myślę, że powinniśmy przynieść Jasonowi wózek inwalidzki. Nie wygląda na to, że jest w stanie sam się utrzymać na nogach. – zasugerowałam.

- Tak, chyba masz rację. – zgodził się.

Weszliśmy do budynku, a następnie podeszliśmy do recepcji. Alex wyjaśnił, co się stało i wypełnił jakieś papiery. Jak to zrobił, wysłano pielęgniarkę z wózkiem z nami na zewnątrz. Alex i pielęgniarka w średnim wieku posadzili ostrożnie Jasona w wózku i wrócili z nim do budynku. Tylko ich obserwowałam i szłam za Alexem. Jason przez cały czas miał zamknięte oczy. Mam nadzieje, że powodem tego było tylko zmęczenie i po prostu spał.

- Wezmę go do lekarza. Poczekajcie tutaj. Zawołam was, jak tylko wizyty będą zaakceptowane. – poinformowała pielęgniarka i zawiozła Jasona na ostry dyżur. Usiadłam z Alexem w poczekalni.

Nie zamieniliśmy słowa dopóki ja się nie doważyłam.

- Alex? – przerwałam milczenie.

- Tak? – wydawał się trochę zaskoczony moim podejściem.

- Mogę cię o coś zapytać? – nie byłam pewna, czy powinnam go pytać.

- Jasne. – powiedział.

- Wiesz, że Jason przechodzi teraz przez ciężki okres w szkole? – nie chciałam używać słów „zastraszanie” czy „pobicie”. Zanim odpowiedział, głęboko westchnął. – Nigdy nie mówi o tym, co się dzieje w szkole. Ale czasami wraca do domu z rozciętą wargą albo z siniakami. Kiedy pytam się, co się stało, po prostu mnie ignoruje. Wiedziałem, że przez większość czasu pakuje się w kłopoty, ale nie wiedziałem, że może dojść to do tego stopnia. – powiedział, pocierając twarz rękoma.

- Więc nie wiesz? – zapytałam go.

- Co masz na myśli? – zapytał zdezorientowany.

- Jason jest zastraszany przez tą grupę chłopaków, którą jakowo nazywałam przyjaciółmi i czuję się teraz beznadziejnie, że nie zrobiłam czegoś przez ten czas. - wyznałam Alexowi, który patrzył zszokowany. Nic nie można było wyczytać z jego twarzy, tylko patrzył się w podłogę.

- Alex? J-ja przepraszam. – powiedziałam z żalem i naprawdę żałowałam, że wcześniej nic nie zrobiłam, żeby zatrzymać te nękania.

W końcu Alex spojrzał w górę i odwrócił głowę w moją stronę.

- Nie musisz przepraszać. Myślę, że powinienem ci podziękować za to, co zrobiłaś. – powiedział. Nie spodziewałam się tego. Myślałam, że będzie chciał mnie pobić za to czy coś, ale nie.

Znowu zapadła cisza i zdawało się, że oboje wolimi po prostu pomyśleć.

- Pan McCann. Teraz może pan odwiedzić swojego brata. – pielęgniarka przywróciła nas do rzeczywistości.

- Chodź. Idziemy. -  powiedział Alex, wstając z miejsca.

- Myślę, że to ty powinieneś iść. Nie jestem pewna, co do mnie. On może nawet nie chce mnie widzieć. – powiedziałam, a moje buty stały się teraz najbardziej interesującą rzeczą. Nie mogłam patrzeć mu w oczy.

- Okey, idę. Ale czekaj tutaj. I nie sądzę, żeby Jason nie chciał cię widzieć. Dopilnuję, żeby cię zobaczył. – powiedział z ciepłym uśmiechem.

- Okey, czekam. – westchnęłam i usiadłam na swoim miejscu, kiedy Alex wyszedł z pielęgniarką przez podwójne drzwi.

Nie chciałam spotkać się z Jasonem. Nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy. Po prostu wiedziałam, że tam jest, a kilka tygodni temu nie wiedziałam, jak ma na imię. Tylko raz usłyszałam jego głos, wtedy jak powiedział „nie”. To było srogie „nie”. I dla tego obawiałam się spotkania z nim. Na pewno był na mnie wściekły.

Schowałam twarz w dłoniach i zamknęłam oczy. Chciałam, żeby to się już skończyło dla mnie i dla Jasona. Chciałam wrócić do domu, położyć się do łóżka i spać.

Po dwudziestu minutach poczułam, że ktoś mnie szturchnął w ramię. Spojrzałam w górę i zobaczyłam uśmiechniętego Alexa.

- Z czego tak się cieszysz? – zapytałam pocierając oczy ze zmęczenia.

- Z Jasonem jest wszystko porządku, ale musi zostać z jeden albo dwa dni w szpitalu, ponieważ ma złamane trzy żebra i lekki wstrząs mózgu. – wyjaśnił.

- O cholera! – powiedziałam i zakryłam usta dłonią. – Dlaczego się uśmiechasz skoro jest ranny? – powiedziałam z nastawieniem.

- Chce cię widzieć. – powiedział Alex.

- Co? – to była jedyna rzecz jaka przyszła mi do głowy.

- Jason chce cię widzieć. – powtórzył.

- Tak. Słyszałam, ale dlaczego. – nadal byłam zdezorientowana. Przykucnął przede mną.
- Powiedziałem mu o pięknej i miłej dziewczynie, która wstawiła się za nim i czeka teraz na niego. Więc umiera teraz z ciekawości, kto to jest. – powiedział Alex patrząc mi w oczy.

- Więc nie wie, że to ja? – teraz to byłam zdezorientowana jak diabli.

- Nie. Nie wie, ale wie, że ktoś mu pomógł. – powiedział wstając.

- Chodź. – gestem wskazał, żebym poszła z nim. Wstałam niepewnie i przeszłam z Alexem przez duże drzwi na korytarz. Zapach środka dezynfekującego trafił do mojego nosa. Wydawało się to wszystko takie bez życia. Z każdym krokiem moje serce biło szybciej, a oddech był cięższy, ale nie okazywałam tego przed Alexem.

Szłam tuż za nim. Zatrzymał się przed drzwiami z numerem 126. To musi być pokój Jasona.

Alex stał patrząc na mnie.

- Na, co czekasz? – zapytałam.

- Aż wejdziesz do pokoju. – powiedział rzeczowo.

- Co? Nie wejdziesz ze mną? – Bałam się spotkać się z Jasonem, sam na sam.

- Nie. – Co jest nie tak z tym facetem? Mogę go uderzyć? Hm? Nie chciałam kłócić się z kimś, kogo dzisiaj spotkałam. Więc posłusznie, ostrożnie i powoli nacisnęłam klamkę od drzwi. Po cichu weszłam do pokoju.

- Jason. – szepnęłam.

- Jestem tu. – usłyszałam głos Jasona. Weszłam trochę dalej do pokoju i zobaczyłam go leżącego na szpitalnym łóżku. Miał szwy nad lewą brwią i rozciętą wargę. Wiedziałam, że ma połamane żebra, ale miał koc obejmujący jego ciało.

- Cześć. - powitałam go z nieśmiałym uśmiechem i stanęłam przed jego łóżkiem. Jason tylko na mnie patrzył. Więc zgaduję, że się mnie nie spodziewał. Więc to znowu ja musiałam prowadzić rozmowę. - Tak mi przykro Jason. Ja … - przerwał mi. – Nie. To nie twoja wina. – powiedział cicho. Nawet nie patrzył na mnie. Wydawało mi się, że było mu wstyd i był sobą rozczarowany.

- Nie jest również to twoja wina. Nie zasługujesz na to. Czuję się okropnie, z myślą, że im na to pozwoliłam. – powiedziałam głośniej, ale wkrótce udało mi się uspokoić. On po prostu milczał. Nie rozumiem tego chłopaka.

- Dlaczego nie powiedziałeś o tym swojemu bratu? - zapytałem go.

- To nie jest jego sprawa i twoja też nie. – wow. Teraz to jest pewny siebie. - I dlaczego cię to obchodzi? – powiedział ze złością. – Może chcesz pozbyć się wyrzutów sumienia? – splunął. Teraz to bolało.

Milczeliśmy przez parę chwil, dopóki się nie odezwałam.

- Ponieważ cię lubię! – powiedziałam głośno, żeby wyraźnie usłyszał. I nawet nie dałam mu szansy odpowiedzieć, ponieważ po tym jak powiedziałam o swoich uczuciach, wyszłam i zatrzasnęłam za sobą drzwi.

Widziałam Alexa siedzącego w jednym z krzeseł na korytarzu.

- Idę do domu. Pa. – stwierdziłam i ominęłam go.

- Hej! Czekaj! Co się stało? – powiedział, biegnąc do mnie. W końcu był obok.

- Hej, poczekaj chwilę. – powiedział Alex, delikatnie chwytając moją rękę, żeby mnie zatrzymać.

- Co się stało? Co zrobił? – zapytał zaniepokojony.

- Bezpośrednio, nic nie zrobił. Po prostu zadał pytanie, ja wyznałam prawdę i wyszłam z pokoju. – powiedziałam.

- Co powiedziałaś? – teraz to on był jedynym zdezorientowanym.

- Nie chcę tego powtarzać, więc może zapytaj Jasona. Muszę iść do domu. Więc… pa. – powiedziałam i wyszłam zostawiając Alexa na korytarzu.

Nie wiem czy zapytał Jasona, o to, co mu powiedziałam. Zgaduję, że to zrobił, ponieważ wyglądał na zaciekawionego, kiedy wybiegłam z pokoju.

Kiedy wyszłam ze szpitala zadzwoniłam do Ryana, żeby mnie odebrał. Po dziesięciu minutach czekania, przyjechał i zawiózł mnie do domu.

Ryan zapytał się o stan Jasona. Powiedziałam mu, co wiedziałam. Że miał niewielki wstrząs, trzy złamane żebra i kilka siniaków. Nie pytał mnie o szczegóły. Zauważył, że dla mnie to drażliwy temat.

*Flashback end*


Nie odwiedziłam Jasona w najbliższych dniach. Miałam nadzieję, że zobaczę go w szkole w następnym tygodniu i omówimy parę rzeczy. Ale dziwne było to, że nigdy nie wrócił. Nigdy nie widziałam go ponownie.


***
Rozdział jest dość długi i mam nadzieję, że Wam się podoba.
Nareszcie jest jakaś wzmianka o Jasonie! Może wreszcie w następnym rozdziale dowiemy się, kto jest Jasonem obecnie. Chłopak, który został postrzelony, jego przyjaciel, czy ten, który śledzi Niki? Jestem za tym, który został ranny w pierwszym rozdziale.
+ Kilka dni temu dodałam opis ff.
A, no i Wesołych Świąt Wielkiej Nocy!
Juliet

1 komentarz:

  1. Mi się bardzo podobał czekam na następny xoxo <3

    OdpowiedzUsuń