niedziela, 27 kwietnia 2014

Six. Trying To Find Jason.

Nici's POV



Nareszcie miałam spokój od pracy, chociaż na parę dni, byłam już tym zmęczona. No, ale w końcu to moja praca i kocham ją.

Wróciłam do domu w czwartek wieczorem.

Weszłam do domu. Przeszłam do kuchni, gdzie Tony, Shane i Danny rozmawiali.

- Cześć, chłopaki! – przywitałam ich. Wstali i podeszli do mnie, żeby objąć mnie w grupowym uścisku. Po chwili raczyli się mnie puścić.

- Gdzie jest Ryan i Casey? – zapytałam.

- Poszli kupić coś do jedzenia. Nie wiedzieliśmy, kiedy wrócisz, ale cieszę się, że już jesteś. – krzyknął Tony.

- Dobra, dobra. Skończ, bo jestem głodna. – powiedziałam.

- Ty zawsze jesteś głodna. – stwierdził Shane.

- Wiem. – jęknęłam.

Opowiadałam chłopkom o walkach, kiedy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi.

- Mamy jedzenie! – krzyknął Casey przez korytarz prowadzący do kuchni.

- Cześć, Niki! Wróciłaś! – przywitał mnie Ryan, po czym przytulił. Casey zrobił to samo.

- Co kupiliście? – zapytałam podekscytowana.

- Mamy trochę chińskiego jedzenia. Może być? – powiedział Casey.

- Jasne. – byłam głodna, więc mogłam jeść cokolwiek.

Zaczęliśmy nakrywać do stołu. Kiedy każdy już siedział i miał swój talerz zaczęliśmy jeść.

- Jak wycieczka? – zapytał Ryan.

- W porządku. Ciągle miałam samochód dla siebie, bo większość oczywiście miała swoje busy. Mogłam śpiewać, znaczy krzyczeć, ile tylko miałam sił w płucach i nikt mnie osądzał. – powiedziałam. Zaczęli się śmiać.

- Niki? – zapytał Ryan.

- Tak?

- Powiedziałem im o Jasonie.

- Spoko. A co z nim? – zapytałam ciekawa.

- Pomyśleliśmy, że jedno z nas zawsze powinno być przy tobie, jak będziesz chciała gdzieś wyjść. – powiedział Shane.

- Więc myślicie, że nie poradzę sobie z tym sama i dlatego potrzebuje niańki? – powiedziałam to, o czym prawdopodobnie myśleli.

- Nie, ale myślimy, że tak będzie bezpieczniej. – wyjaśnił Danny.

- Ok. Cokolwiek chcecie, ale odkąd wyjechałam z Nebraski nic się nie stało. Może poczuł się tak jakbym go nakryła, czy coś i po prostu przestał. – powiedziałam.

- Nie kłóćmy się o to, no wiecie, paczka przyjaciół. – wtrącił Casey.

- Okey, niech wam będzie, tym razem. – powiedziałam.

Dalej jedliśmy i zmieniliśmy temat rozmowy na lepszy. Kiedy skończyliśmy, usiedliśmy w salonie i odpoczęliśmy przed telewizorem.

- Hej, Ryan? – obrócił głowę w moją stronę. - Kiedy wybierzemy się na ratusz? – zapytałam.

- Możemy iść jutro, jeśli chcesz. – powiedział.

- To, chcę. – powiedziałam z małych uśmiechem.

Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę Jasona. Ostatnim razem nasza rozmowa naprawdę miło się nie skończyła. Powiedziałam, co czuję i wybiegłam z sali. Myślę, że nie pozostawiłam zbyt dobrego wrażenia. Nie jestem pewna, czy nadal go lubię. Problemem jest to, że długo go nie widziałam, a tą noc, kiedy go znalazłam nie uznaję za spotkanie. Nie wiedziałam, że to on, więc się nie liczy.

Przyłapałam się na powolnym zasypianiu. Nie chciałam spać na kanapie, więc powiedziałam chłopakom dobranoc i zeszłam schodami do mojego pokoju. Założyłam pidżamę, umyłam zęby i położyłam się do łóżka. Zasnęłam bardzo szybko.


Następnego ranka obudziłam się w pełni wyspana około godziny dziesiątej. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki wyszykować się.

Po tym, jak skończyłam poszłam do kuchni, ale nikogo tam nie było. Zgaduję, że reszta jeszcze spała, więc zaczęłam robić dla nas śniadanie.

Chłopaki mieli szczęście, ponieważ obudzili się akurat, jak skończyłam.

- Dzień dobry, chłopcy. – przywitałam ich z ciepłym uśmiechem.

- Mmmm… Ładnie pachnie. – powiedział Tony, siadając przy wysepce kuchennej, a później sam się obsłużył. Do niego dołączyła reszta.

- Lubicie moją kuchnię, co? – zapytałam lekko drażniącym tonem.

- Jestf niesamoffita! – powiedział Shane z buzią pełną naleśników.

- Dzięki. – uśmiechnęłam się. Następnie usiadłam przy stole obok Ryana i zaczęłam jeść. Muszę przyznać, że naprawdę robię dobre śniadania.

Gdy wszyscy skończyli jeść, chłopcy pomogli mi sprzątnąć naczynia ze stołu i wkładać je do zmywarki. Jak miło.

- Hej, Niki! Chcesz teraz wyjść? – zapytał Ryan z salonu. Ścierałam jeszcze ze stołu.

- Tak! Tylko jeszcze chcę się przebrać! – powiedziałam. Przestałam sprzątać i zaczęłam schodzić po schodach.

- Będę czekać! – słyszałam krzyk Ryana.

Weszłam do sypialni i zrobiłam sobie spacer po garderobie. Zdjęłam z siebie moje dresowe spodnie i bokserkę, zostając w bieliźnie. Znalazłam moje szorty i luźną, szarą koszulkę z dekoltem. Nie wiem, dlaczego, ale dzisiaj podoba mi się ten strój.

Związałam włosy w zwykłego kucyka i założyłam okulary, które noszę od niechcenia, ale tak naprawdę ich nie potrzebuję.

Weszłam schodami na górę. Ryan brał swój portfel i klucze.

- Jesteś gotowa? – zapytał, kiedy zakładałam czarno-szare Etnies.

- Tak. Chodźmy. – powiedziałam entuzjastycznie, biorąc mój telefon i wkładając go do kieszeni.

Wyszliśmy na zewnątrz i wsiedliśmy do czarnego Mercedesa Benz CLA. Po 5 minutach jazdy byliśmy przy ratuszu San Clemente.

Wysiedliśmy z auta i weszliśmy do budynku. Nie było tłoczno, tylko parę czekających osób. Podeszliśmy do recepcji.

- Cześć. Jak mogę wam pomóc? – mężczyzna w średnim wieku przywitał nas bardzo przyjaźnie.

- Cześć. Em… Gdzie możemy dostać parę informacji na temat konkretnej osoby? – zapytałam go.

- Haha nie wiedziałem, że tym się zajmujesz. – zaśmiał się facet. Jeśli się zastanawiasz, czy wszyscy nawzajem się tu znają, to odkąd jestem w telewizji, co tydzień, oczywiście ludzie rozpoznają mnie w moim rodzinnym miasteczku.

- Tak, no wiesz. Nie lubię robić tego po kryjomu. Jestem bardziej jak prawny prześladowca. – powiedziałam, przez co oboje się roześmiali.

- Haha biuro rejestracji jest po prawo. Po prostu tam podejdźcie, nie musicie czekać w kolejce. – powiedział, wskazując w kierunku znaku z napisem „ biuro rejestracji”.

- Dziękuje. – powiedziałam i zaczęłam iść w tamtym kierunku z Ryanem.

Kiedy podeszliśmy do biura młoda kobieta powitałam nas. – Dzień dobry. Co mogę dla was zrobić? – zapytała. Wyglądała na około trzydziestkę, czy jakoś tak, ale nie na młodszą.

- Chcielibyśmy dostać parę informacji na temat Jasona McCanna. – powiedziałam, przez co uśmiech zniknął z jej twarzy. Okey, to było dziwne.

- Jasne. Zaraz wracam. Proszę usiąść i chwilę poczekać. – uśmiechnęła się do nas. Usiedliśmy na krzesłach naprzeciwko biurka.

- Widziałeś, jak jej uśmiech zniknął, kiedy wspomniałam o Jasonie? – zapytałam Ryana.

- Tak. To było dziwne. – odpowiedział.

- Mam nadzieję, że nie zobaczę tego, czego wolę nie widzieć. – szepnęłam, ponieważ kobieta już wracała. W ręku trzymała wielki, czarny folder.

- Proszę bardzo. Indywidualny folder pana McCanna. – powiedziała siadając za biurkiem i przekazując nam folder. Położyła go przede mną. Ryan go otworzył.

- Co dokładnie chcecie wiedzieć? – zapytała. Zauważyłam, że była ciekawa.

- Chodzi o to, że chodziliśmy razem do liceum i nie widziałam go dłuższy czas. Chciałam tylko wiedzieć, gdzie teraz mieszka. – wyjaśniłam.

Spojrzała na folder i pokazała oddzielną kartkę, która podawała miejsce zamieszkania. Spojrzała na papiery.

- No cóż, nie wiemy gdzie pan McCann teraz mieszka. Nie rejestrował się w San Clemente od trzech lat. – wyjaśniła.

- I nie wiecie, co robił przez ostatnie trzy lata? – zapytałam ją. Nie można nie mieć domu przez trzy lata. Jason miał brata, może mieszkał z Alexem.

- Pan McCann przebywał w więzieniu przez dwa lata i sześć miesięcy. – powiedziała obojętnie.

- CO? – zapytałam zszokowana. Jak taki chłopak, jak Jason mógł być wsadzony do więzienia. Co on do cholery zrobił?

- Był w więzieniu stanowym Kalifornia w Los Angeles. – powiedziała.

- Tak. Przepraszam. Słyszałam. Ale co zrobił? – zapytałam, ale zaraz zmieniłam zdanie. – Nie. Czekaj. Nawet nie chce wiedzieć. Już wszystko jest dobrze. – skończyłam. Nie mogę uwierzyć w to, co usłyszałam. Po prostu chciałam stąd wyjść.

- Przepraszam. Dziękuję za pomoc. Myślę, że już pójdziemy. – stwierdziłam. Wstałam i uścisnęłam jej dłoń. To samo zrobił Ryan. Opuściliśmy jej biuro i wyszliśmy z budynku. Wsiedliśmy do auta. Potem Ryan odpalił silnik.

Przez cała jazdę milczałam. Nie mogłam uwierzyć, że Jason spędził więcej nić dwa lata w więzieniu. To nie był Jason, którego znałam. Wiem, że ludzie się zmieniają, ale nie tak radykalnie.

Smutne było to, że nadal nie miałam więcej informacji na jego temat, oprócz imienia i nazwiska i tego, w jakim więzieniu siedział. Może powinniśmy tam pojechać i zapytać się o więcej informacji.

Ryan wjechał na podjazd i zgasił silnik. Nadal nie powiedziałam ani słowa. Wysiedliśmy z auta. Ryan otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą. Mój najlepszy przyjaciel-dżentelmen. Tak, dobry facet.

Weszliśmy do salonu, gdzie chłopaki odpoczywali, ale też wygłupiali się. Tony i Casey grali w gry, ale jak tylko weszliśmy do salonu, przestali.

- I jak poszło? – zapytał Casey. Milczałam. Mentalnie zdecydowałam, że Ryan będzie mówił.

- Dobrze. Dowiedzieliśmy się o nim parę rzeczy. – zaczął Ryan.

- Na przykład? – zapytał Shane.

- Był w więzieniu przez dwa i pół roku. – powiedział. Ich twarze spoważniały, gdy tylko usłyszeli słowo więzienie. Ja siedziałam tam po prostu w fotelu, bez żadnego wyrazu na mojej twarzy.

- Jak to był w więzieniu? – Casey był zmylony jak inni.

- Normalnie. Był w więzieniu. – powtórzył Ryan. Nie czułam się dobrze, kiedy o tym mówili. Było to trochę niezręczne dla mnie.

- A gdzie jest teraz? – zapytał Tony.

- Nie wiemy. – odpowiedział Ryan.

- Cholera, nie wiem, co teraz o tym powiedzieć. – krzyknął Danny.

- Niki? – powiedział Ryan wyciągając mnie z transu.

- Tak? – powiedziałam trochę zaskoczona.

- Co o tym myślisz? – zapytał ostrożnie.

- Em… nie wiem. Nie wiem, jak mógł być wsadzony do więzienia. Nigdy nie wyglądał na takiego. Jestem w szoku i lekko przestraszona. – przyznałam.

- Jedno jest pewne. Nigdy nie puścimy cię nigdzie samej. Ten koleś był w więzieniu. Nie wiemy, do czego jest zdolny. – powiedział Ryan, będąc najbardziej opiekuńczym przyjacielem.

- Cokolwiek. – wymamrotałam.

- Wiemy, w którym więzieniu był. Dlaczego tam nie pojedziemy i nie zapytamy się? – zasugerowałam. Spojrzeli nam nie jakbym była wariatką. – Co? – powiedziałam w obronie.

- Naprawdę musimy? – jęknął Tony.

- Tak. A jeśli chcesz mnie puścić samą, to nie mam nic przeciwko. – zaczęłam bezczelnie.

- Wow. Okey. Uspokój się. Pojedziemy tam. – powiedział Ryan.

- Możemy pojechać teraz czy coś? Nie mogę czekać! – powiedziałam.

- Nie wiem… - zaczął Ryan.

- Prooooszę. – wydęłam wargi.

- Okey, dobrze. Masz szczęście, że mam wolne. – poddał się i westchnął.

- Taak! – ucieszyłam się. – Chcecie jechać z nami? – zapytałam chłopaków. Pokręcili głowami. Wow. Ale tchórze.

Wstałam i ruszyłam do przedpokoju.

- Ryan. Idziesz? – krzyknęłam.


Wyszliśmy z domu i ponownie wsiedliśmy do jego auta. Do więzienia jechaliśmy przez dwie i pół godziny.



http://www.polyvore.com/street_style/set?id=102434508 - strój Niki )



***
Miłego czytania rozdziału 6!
Czy tylko ja uważam, że Niki i Ryan są dla siebie kimś więcej, niż przyjaciółmi?
+ Spełnienia Marzeń dla Oliwii z okazji urodzin! #HotFifteen
Juliet



poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Five. Meeting An Old 'Friend'.

Nici's POV



Jak po normalnym weekendzie przyszła niedziela i musiałam pojechać do LAX*, żeby polecieć do Omahy w Nebrasce na Monday Night RAW. Spakowałam już rzeczy na cały następny tydzień, ponieważ odbędzie się WWE Live Events, więc będę mogła pojeździć po Kalifornii i oglądać walki.

Był ranek, a mój lot był za dwie i pół godziny.

- Chłopaki! Wychodzę! – krzyknęłam, kiedy stanęłam przy drzwiach wyjściowych. Kiedy przyszli, przytuliłam każdego po kolei. Włożyłam walizkę do bagażnika mojego Porsche Cayenne i usiadłam na fotelu kierowcy. Opuściłam szybę.

- Cześć! – krzyknęłam ostatni raz zanim wyjechałam na ulicę i ruszyłam w drogę na lotnisko.

Podczas jazdy myślałam o tych postaciach i samochodzie, który mnie śledził. Raz dokładnie przyjrzałam się, czy nie jedzie za mną tamto auto, ale nigdzie nie widziałam czarnego Escalade. Było kilka podobnych, ale nie wyglądało na to, żeby mnie śledziły. Wtedy pomyślałam, że nie powinnam dać się zwariować z byle powodu, więc dalej jechałam i śpiewałam ( bardziej krzyczałam) do piosenek.

Po godzinie wreszcie dotarłam do LAX i zaparkowałam auto na parkingu. Wzięłam jedną z moich walizek. Drugą zostawiłam na późniejszą podróż autem, a w tą spakowałam się tylko na RAW i SmackDown. Chciałabym być w drodze przez 10 dni i z rzędu, w każdą noc obejrzeć walkę. Niestety, niewykonalne przez tak długi czas.

Zanim wyszłam z parkingu, sprawdziłam czy wszystko mam ze sobą: telefon, portfel, paszport i pieniądze. Potem przeszłam do budynku. Zameldowałam się, oddałam moje bagaże i odebrałam bilet na samolot.

Kiedy szłam przez lotnisko słyszałam kroki tuż za mną. To może po prostu jakiś turysta. Nie panikuj. Podeszłam do bramki, a zanim przez nią przeszłam, miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Odwróciłam się i zobaczyłam znajomą mi twarz.

- Alex?! – krzyknęłam. Moje oczy się rozszerzyły i tak przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie twarzą w twarz. Po chwili uciekł. Chciałam za nim biec, ale stałam w miejscu. Byłam w szoku i nie chciałam zostawić moich rzeczy bez nadzoru. Przeszłam przez bramkę do poczekalni.

To był Alex. Wyraźnie widziałam jego twarz. Alex McCann mnie śledził? Nie wiem. Nie powinnam zakładać czy przesądzać tego, ale to mogło być możliwe.

Nie mogłam w to uwierzyć. Nie widziałam go od tej akcji z Jasonem siedem lat temu.

O mój boże! Zupełnie zapomniałam o Jasonie! Cholera!

Ten facet, wtedy, w tej alejce to Jason! Wiedziałam, że twarz wydaje się znajoma.

Uratowałam Jasona McCann, znowu. Nie miałam pojęcia, co robił przez te wszystkie lata.

O mój boże. Co jeśli Jason jest tu teraz po mnie? Może nie powinnam widzieć tego, co widziałam. On po prostu leżał, nie panikuj Nicole.

- Amerykańskie linie lotnicze, lot 534 do Omahy w Nebrasce, prosimy o wejście na pokład. – zapowiedziano, co wyrwało mnie z zamyślenia.

Wsiadłam do samolotu i udałam się do Nebraski. Jak tylko wylądowałam i zameldowałam się w hotelu zadzwoniłam do Ryana.

- Cześć, Ry! Nie uwierzysz, kogo spotkałam na lotnisku w LA.

- No nie wiem. Justina Biebera?

- Em… nie no, ale…. teraz myślę, jakbym zareagowałam, gdybym, rzeczywiście go spotkała.

- Myślę, że fajnie byś to rozegrała, odkąd go polubiłaś.

- Tak, masz rację. Ostatnio kupiłam nowy album. Jest niesamowity! Rollercoaster jest moją ulubioną piosenką, ale inne też mi się podobają. Hej, zmieniasz temat!

- Ty zaczęłaś!

- Okey, okey. Sorka. Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że widziałam Alexa.

- Możesz trochę bardziej szczegółowo? No wiesz, znam wielu Alexów.

- Pamiętasz Jasona? Tego dzieciaka, którego pobili kilka lat temu.

- Tak, pamiętam. Tego dnia wyglądał okropnie.

- Facet, który do nas podszedł to Alex, jego brat.

- No i?

- Chłopie, kompletnie zapomniałam o Jasonie! Kiedy znów zobaczyłam Alexa, przypomniał mi się Jason.

- Co zrobiłaś?

- Co masz na myśli, mówiąc, co zrobiłam? On był jedynym, który coś zrobił. Kiedy krzyknęłam jego imię, uciekł.

- Hahaha zgaduję, że nie każdy sądzi, że dobrze wyglądasz. – zaśmiał się bardziej do siebie.

- Naprawdę? Wiem, kim był ten facet z alei.

- A kto to był?

- TO BYŁ JASON!

- Wow! Nie drzyj się tak! Czekaj. Co?!

- Na początku nie rozpoznałam go, ponieważ było ciemno i nigdy nie myślałam o Jasonie odkąd postanowił tak po prostu zniknąć siedem lat temu.

- Kurde. To było tak dawno temu? Wow. A co teraz zamierzasz zrobić?

- Nie wiem. Chciałabym znów zobaczyć Jasona, ale nie mam o nim żadnych informacji, o prócz tego, jak się nazywa. To wszystko.

- Jak wrócisz możemy iść na ratusz i zapytać się o niego, jak chcesz?

- Dzięki, i Ryan?

- Tak?

- Nie powiedziałam ci czegoś.

- Chcesz mi to powiedzieć teraz?

- Tak.

- No to dawaj.

- Nie wiem czy to pewne, ale czuję jakby ktoś mnie ostatnio śledził.

- Skąd wiesz?

- Kiedy wyjeżdżałam z miejsca parkingowego spod Subwaya nagle ktoś stanął za moim samochodem, od razu zahamowałam. Wysiadłam sprawdzić, czy kogoś nie potrąciłam. Ale nikogo tam nie było. Potem w skateparku ktoś był za krzakami, a kiedy wracałam do domu z Tonym śledziło nas czarne auto.

- Cholera! To z pewnością jakiś prześladowca. Musimy coś z tym zrobić, zanim będzie jeszcze gorzej!

- Nie! To znaczy, nie chcę się teraz tym przejmować. Mam tyle pracy w najbliższych dniach.

- Okey. Ale jak wrócisz do domu, coś z tym zrobimy. Może to był Alex, bo mówiłaś, że uciekł, kiedy powiedziałaś jego imię.

- Tak, może. Może to przez to, co się stało z Jasonem. Ale kiedy będzie gorzej, jakby co wiem jak się bronić. Tym nie musisz się przejmować.

- Wiem. I wiesz co?

- Co? – zaśmiałam się.

- Po prostu iść spać i zrelaksuj się. Nie musisz się teraz o to martwić.

- Okey. Tak zrobię.

- Więc, dobranoc i śpij mocno.

- Haha ty też stary. Pa.

- Pa, stara.


Kiedy skończyliśmy rozmawiać naszykowałam się do łóżka. Schowałam się pod kołdrę i poszłam spać.


***
Z okazji Wielkiejnocy, rozdział 5 jest już dzisiaj!
Trochę krótki, ale ciekawy (:
Rozdział 6 będzie w niedzielę.
Jeszcze raz Wesołych Świąt Wielkiej Nocy i miłej zabawy w lany poniedziałek!
Miłego czytania (:
Juliet

niedziela, 20 kwietnia 2014

Four. Flashback.

Nici's POV



Nie mogłam zapomnieć o tym facecie, któremu pomogłam. Zawsze taka byłam; Zawsze pomagałam ludziom, którzy tego potrzebowali. Nawet, jeśli tego nie chcieli. Po prostu uważałam to za mój obowiązek, ale nie zawsze mój wysiłek był doceniany.

Byłam w liceum tylko do pierwszego roku. Nie ukończyłam ostatniej klasy. Naukę dokończyłam z prywatnym nauczycielem. Powodem tego było to, że gdy skończyłam osiemnaście lat zostałam częścią WWE, przez co mój harmonogram był napięty i nie miałam czasu, aby regularnie chodzić do szkoły. Oczywiście, nie miałam nic przeciwko.

W pewnym momencie stałam się popularna i inni ludzie znienawidzili mnie. Byłam popularna, ponieważ byłam w telewizji i mój brat, Randy Orton jest znaną ‘super gwiazdą’ WWE. Była sławna w ich oczach, ale ja po prostu robiłam to, co kocham i nadal to robię: skopuje innym tyłki, na ringu.

Wtedy ludzie odnosili się do mnie z niechęcią i byli po prostu fałszywi. Zawsze była grupka fałszywych dziewczyn, która się na mnie uwzięła. Myślę, że były zwyczajnie zazdrosne, bo zawsze przebywałam w otoczeniu chłopaków i miałam z nimi dobre relacje.

W szkole przyjaźniłam się z chłopkami. Wciąż nie potrafię dogadywać się z dziewczynami, choć mam jedną przyjaciółkę. Jest żoną jednego z moich najlepszych przyjaciół, Mitcha. No i oczywiście jest strasznie ładna, miła i uczciwa. Niestety po tym, jak się pobrali przeprowadzili się do Europy.

Więc, wszystkie dziewczyny w szkole były do bani i fałszywe, a parę z nich zachowywało się jak dziwki. Oczywiście, były też normalne dziewczyny, i te nieśmiałe. Nie robiły mi krzywdy, ale nie rozmawiałam z nimi i one nie odzywały się do mnie. Nie przeszkadzało mi to.

W liceum miałam tylko Tony’ego i Caseya, ponieważ Ryan miał prywatnego nauczyciela odkąd stał się pełnoletni.

Wracając do mnie, pomagałam ludziom. Początkowo tego nie zauważyłam, ale na początku pierwszej klasy zorientowałam się, że większość chłopaków jest uwzięta na jednym chłopcu. Rzadko go widywałam. Może nie zwracałam na niego uwagi odkąd miałam dużo rzeczy na głowie.

Pewnego razu zauważyłam grupkę odchodzącą od chłopaka siedzącego na zimnej podłodze, opartego o szkolne szafki i z opuszczoną głową. Zapytałam, jak ma na imię, a on odpowiedział, że Jason McCann.

Dla mnie, Jason był po prostu zagubionym chłopakiem. Nie wyglądał jakoś inaczej. Miał jasne brązowe włosy i ładne rysy twarzy. Nie był też wysoki. Był mniej więcej taki, jak ja. Nie był też jakoś specjalnie zbudowany, miał normalną sylwetkę. Jason ubierał się jak normalny chłopak, więc nie widziałam powodu, dla jakiego się nad nim znęcali. Ale ilekroć go widziałam, nigdy się nie uśmiechał, ani nie wydawał się być szczęśliwy. Okey, rozumiem, nikt nie jest szczęśliwy w szkole, no ale…

Naprawdę nie miał przyjaciół w szkole. Zazwyczaj widziałam go samego. Kiedy był w jednej z moich klas, siedział po prostu z tyłu i robił to co musiał. Kiedy szłam na parking, żeby pojechać do domu, zawsze stał tam sam i czekał, aż ktoś go odbierze.

Ale pewnego dnia naprawdę się przestraszyłam. Tego dnia coś się zmieniło.

*Flashback*

Stałam przed szkołą i czekałam, aż przyjedzie Ryan, żeby odebrać mnie, Tony’ego i Caseya. Po szkole wszyscy chcieliśmy pójść do Ryana pojeździć na desce w jego ogródku.

Ryan długo nie przyjeżdżał. Musiałam skorzystać z toalety, więc wróciłam do budynku szkoły i poszłam do łazienki. Gdy już załatwiłam, co miałam, umyłam ręce i szłam wzdłuż korytarza.

Zatrzymałam się w kroku, ponieważ usłyszałam jakieś jęki. Zaczęłam iść w stronę miejsca skąd pochodziły. Zatrzymałam się przed drzwiami małego schowka niedaleko szkoły.

Przystawiłam ucho do drzwi.

- No i co? Podoba ci się? Tak kończysz, jak traktujesz nas bez szacunku. – powiedział męski głos. Później usłyszałam odgłos kopnięć i kogoś krzyczącego z bólu. Zorientowałam się, że właśnie ktoś został pobity. Musiałam coś zrobić.

Otworzyłam drzwi odsłaniając najbardziej popularnego kolesia, bijącego Jasona.

- Przestań! – krzyknęłam. Spojrzeli na mnie, wtedy Jason leżał już na podłodze.

- Czego chcesz? To nie twoja sprawa. – splunął Tyler, najpopularniejszy chłopak w szkole.

- Zostaw go w spokoju. Po prostu idź. Wyrządziłeś wystarczająco dużo szkód. – starałam się go uspokoić.

- Tym razem ci się udało McCann, ale nie będzie następnego razu. – splunął na Jasona i wyszedł ze swoimi przyjaciółmi.

Spojrzałam na Jasona. Leżał na podłodze. Musieli pobić go bardzo mocno, ponieważ krew kapała z jego twarzy na ziemię, a brzuch objął ramionami.

Szybko podbiegłam do niego i uklęknęłam obok. Słyszałam jak ciężko oddychał. Dobrze, że w ogóle oddychał.

- Jason? – starałam się go nie przestraszyć, więc szeptałam. Nic nie mówił. – Jason. – powiedziałam normalnym tonem.

- Po prostu odejdź. – Skulił się jeszcze bardziej. Mogłam usłyszeć ból w jego głosie.

Położyłam dłoń na jego posiniaczonym policzku. Skrzywił się, ale nie zabrałam ręki i wytarłam krew kciukiem.

- Jason, zabiorę cię do szpitala. – stwierdziłam.

- Nie. – powiedział surowym tonem.

- To nie było pytanie, Jason. – powiedziałam z lekką stanowczością.

Położyłam ręce na jego klatce piersiowej i spróbowałam postawić go na nogi. Skrzywił się i jęknął z bólu. Nadal go nie puszczałam, nawet jak stał już na nogach. Ciągle go wpierałam, ponieważ wiedziałam, jak trudno będzie mu chodzić. Miał poważne obrażenia.

- Chodźmy stąd. – powiedziałam. Bardzo wolno zaczęliśmy okrążać budynek. Jason nie powiedział ani słowa. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie chce nic mówić. Nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy. Nie wiedziałam, czy mnie zna, ale myślę, że tak. Może był mną przestraszony, albo moimi znajomymi. Nie lubię ludzi, którzy ranią innych bez powodu.

Kiedy już ominęliśmy budynek, byliśmy na parkingu. Nie było tam nikogo oprócz Ryana, Tony’ego i Caseya czekających przed białym Dodge RAM. Nie zauważyli nas, ale ktoś inny zaczął biec w naszym kierunku. Ten facet wyglądał na starszego niż ja i Jason. Mógł mieć z dwadzieścia lat.

- O cholera! Co się kurwa stało, Jason? – krzyknął na Jasona, nie zwracając większej uwagi na mnie.

- Znalazłam go, po tym, jak został pobity. – powiedziałam, skupiając jego uwagę na mnie.

- Em… - jęknął. Pomyślałam, że muszę po prostu mówić. - Wygląda na to, że Jason ma poważne obrażenia. Musi jechać do szpitala. – Naprawdę się o niego martwiłam. Jason cały czas milczał. Słyszałam tylko jego oddech.

- Tak. Zabierzmy go do szpitala. – powiedział i wziął Jasona pod drugie ramię. Odwróciłam głowę i spojrzałam na moich przyjaciół. Zauważyli nas i zaczęli do nas podchodzić.

Doszliśmy do auta i pomogliśmy Jasonowi do niego wsiąść. Ryan i reszta podeszli do nas.

- Co się stało? – Ryan zapytał zaniepokojony.

- Znalazłam Jasona, kiedy był bity przez Tylera i jego przyjaciół. Musiałam coś zrobić. To wyglądało, tak jakby nie mieli jeszcze zamiaru skończyć. – wyjaśniłam.

- To znaczy, że gdybyś tam nie była, to zostałby pobity jeszcze gorzej?! – zapytał, ten duży facet.

- Tak myślę. – powiedziałam, patrząc na ziemię. Czułam się beznadziejnie mówiąc to przy Jasonie. On na to w ogóle nie zasługiwał.

- Co zamierzacie teraz zrobić? – zapytał Tony.

- Potrzebujecie pomocy? – wtrącił Casey.

- Dzięki, ale myślę, że teraz zawiozę go po prostu do szpitala. – powiedział i okrążył samochód, żeby dostać się do miejsca kierowcy.

- Czekaj! – krzyknęłam – Mogę pojechać z wami? – powiedziałam, tak niewinnie jak to tylko możliwe.

- Em… Nie wiem, co na to powiedzą twoi znajomi. – odpowiedział. Odwróciłam się do chłopców i wydęłam wargi. – Mogę?

- Em. Jasne, jedź. Przekażę twojej mamie. Zadzwoń do mnie, kiedy wrócisz. – powiedział Ryan.

- Dzięki. – lekko się uśmiechnęłam. – Pa, chłopaki.

- Dobra, chodźmy. – powiedział chłopak i otworzył dla mnie tylnie drzwi.

- Dziękuję. – uśmiechnęłam się do niego. Potem wsiadłam do auta. Czekałam, aż zrobi to samo. Uruchomił samochód i zaczął jechać do szpitala.

Wyglądało na to, że Jason śpi, więc rozpoczęłam rozmowę z chłopakiem. – Hej, jak masz na imię? – zapytałam. Wyglądał na miłego.

- Nazywam się, Alex, a ty? – lekko się zaśmiał.

- Niki. A co jest takiego zabawnego? – spytałam zdezorientowana. Jason jest ranny, a on się śmieje. To, co się stało nie jest zabawne.

- Nie wiem. To trochę dziwne, że ładna dziewczyna martwi się o Jasona. – powiedział patrząc na drogę.

- Okej… Nie chcę zabrzmieć na nie miłą lub wścibską, ale kim jesteś dla Jasona? – zapytałam patrząc na niego.

- Nie martw się. Nie jestem szalonym porywaczem. Jestem jego starszym bratem. – powiedział patrząc na mnie przez wsteczne lusterko.

- Rozumiem. Chciałam się tylko upewnić. – powiedziałam z uśmiechem. Alex też się lekko uśmiechnął. Skręcił na zakręcie i znaleźliśmy się pod szpitalem. Zaparkował auto blisko wejścia do budynku.

Zanim Alex wyszedł z auta, zatrzymałam go. – Czekaj, myślę, że powinniśmy przynieść Jasonowi wózek inwalidzki. Nie wygląda na to, że jest w stanie sam się utrzymać na nogach. – zasugerowałam.

- Tak, chyba masz rację. – zgodził się.

Weszliśmy do budynku, a następnie podeszliśmy do recepcji. Alex wyjaśnił, co się stało i wypełnił jakieś papiery. Jak to zrobił, wysłano pielęgniarkę z wózkiem z nami na zewnątrz. Alex i pielęgniarka w średnim wieku posadzili ostrożnie Jasona w wózku i wrócili z nim do budynku. Tylko ich obserwowałam i szłam za Alexem. Jason przez cały czas miał zamknięte oczy. Mam nadzieje, że powodem tego było tylko zmęczenie i po prostu spał.

- Wezmę go do lekarza. Poczekajcie tutaj. Zawołam was, jak tylko wizyty będą zaakceptowane. – poinformowała pielęgniarka i zawiozła Jasona na ostry dyżur. Usiadłam z Alexem w poczekalni.

Nie zamieniliśmy słowa dopóki ja się nie doważyłam.

- Alex? – przerwałam milczenie.

- Tak? – wydawał się trochę zaskoczony moim podejściem.

- Mogę cię o coś zapytać? – nie byłam pewna, czy powinnam go pytać.

- Jasne. – powiedział.

- Wiesz, że Jason przechodzi teraz przez ciężki okres w szkole? – nie chciałam używać słów „zastraszanie” czy „pobicie”. Zanim odpowiedział, głęboko westchnął. – Nigdy nie mówi o tym, co się dzieje w szkole. Ale czasami wraca do domu z rozciętą wargą albo z siniakami. Kiedy pytam się, co się stało, po prostu mnie ignoruje. Wiedziałem, że przez większość czasu pakuje się w kłopoty, ale nie wiedziałem, że może dojść to do tego stopnia. – powiedział, pocierając twarz rękoma.

- Więc nie wiesz? – zapytałam go.

- Co masz na myśli? – zapytał zdezorientowany.

- Jason jest zastraszany przez tą grupę chłopaków, którą jakowo nazywałam przyjaciółmi i czuję się teraz beznadziejnie, że nie zrobiłam czegoś przez ten czas. - wyznałam Alexowi, który patrzył zszokowany. Nic nie można było wyczytać z jego twarzy, tylko patrzył się w podłogę.

- Alex? J-ja przepraszam. – powiedziałam z żalem i naprawdę żałowałam, że wcześniej nic nie zrobiłam, żeby zatrzymać te nękania.

W końcu Alex spojrzał w górę i odwrócił głowę w moją stronę.

- Nie musisz przepraszać. Myślę, że powinienem ci podziękować za to, co zrobiłaś. – powiedział. Nie spodziewałam się tego. Myślałam, że będzie chciał mnie pobić za to czy coś, ale nie.

Znowu zapadła cisza i zdawało się, że oboje wolimi po prostu pomyśleć.

- Pan McCann. Teraz może pan odwiedzić swojego brata. – pielęgniarka przywróciła nas do rzeczywistości.

- Chodź. Idziemy. -  powiedział Alex, wstając z miejsca.

- Myślę, że to ty powinieneś iść. Nie jestem pewna, co do mnie. On może nawet nie chce mnie widzieć. – powiedziałam, a moje buty stały się teraz najbardziej interesującą rzeczą. Nie mogłam patrzeć mu w oczy.

- Okey, idę. Ale czekaj tutaj. I nie sądzę, żeby Jason nie chciał cię widzieć. Dopilnuję, żeby cię zobaczył. – powiedział z ciepłym uśmiechem.

- Okey, czekam. – westchnęłam i usiadłam na swoim miejscu, kiedy Alex wyszedł z pielęgniarką przez podwójne drzwi.

Nie chciałam spotkać się z Jasonem. Nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy. Po prostu wiedziałam, że tam jest, a kilka tygodni temu nie wiedziałam, jak ma na imię. Tylko raz usłyszałam jego głos, wtedy jak powiedział „nie”. To było srogie „nie”. I dla tego obawiałam się spotkania z nim. Na pewno był na mnie wściekły.

Schowałam twarz w dłoniach i zamknęłam oczy. Chciałam, żeby to się już skończyło dla mnie i dla Jasona. Chciałam wrócić do domu, położyć się do łóżka i spać.

Po dwudziestu minutach poczułam, że ktoś mnie szturchnął w ramię. Spojrzałam w górę i zobaczyłam uśmiechniętego Alexa.

- Z czego tak się cieszysz? – zapytałam pocierając oczy ze zmęczenia.

- Z Jasonem jest wszystko porządku, ale musi zostać z jeden albo dwa dni w szpitalu, ponieważ ma złamane trzy żebra i lekki wstrząs mózgu. – wyjaśnił.

- O cholera! – powiedziałam i zakryłam usta dłonią. – Dlaczego się uśmiechasz skoro jest ranny? – powiedziałam z nastawieniem.

- Chce cię widzieć. – powiedział Alex.

- Co? – to była jedyna rzecz jaka przyszła mi do głowy.

- Jason chce cię widzieć. – powtórzył.

- Tak. Słyszałam, ale dlaczego. – nadal byłam zdezorientowana. Przykucnął przede mną.
- Powiedziałem mu o pięknej i miłej dziewczynie, która wstawiła się za nim i czeka teraz na niego. Więc umiera teraz z ciekawości, kto to jest. – powiedział Alex patrząc mi w oczy.

- Więc nie wie, że to ja? – teraz to byłam zdezorientowana jak diabli.

- Nie. Nie wie, ale wie, że ktoś mu pomógł. – powiedział wstając.

- Chodź. – gestem wskazał, żebym poszła z nim. Wstałam niepewnie i przeszłam z Alexem przez duże drzwi na korytarz. Zapach środka dezynfekującego trafił do mojego nosa. Wydawało się to wszystko takie bez życia. Z każdym krokiem moje serce biło szybciej, a oddech był cięższy, ale nie okazywałam tego przed Alexem.

Szłam tuż za nim. Zatrzymał się przed drzwiami z numerem 126. To musi być pokój Jasona.

Alex stał patrząc na mnie.

- Na, co czekasz? – zapytałam.

- Aż wejdziesz do pokoju. – powiedział rzeczowo.

- Co? Nie wejdziesz ze mną? – Bałam się spotkać się z Jasonem, sam na sam.

- Nie. – Co jest nie tak z tym facetem? Mogę go uderzyć? Hm? Nie chciałam kłócić się z kimś, kogo dzisiaj spotkałam. Więc posłusznie, ostrożnie i powoli nacisnęłam klamkę od drzwi. Po cichu weszłam do pokoju.

- Jason. – szepnęłam.

- Jestem tu. – usłyszałam głos Jasona. Weszłam trochę dalej do pokoju i zobaczyłam go leżącego na szpitalnym łóżku. Miał szwy nad lewą brwią i rozciętą wargę. Wiedziałam, że ma połamane żebra, ale miał koc obejmujący jego ciało.

- Cześć. - powitałam go z nieśmiałym uśmiechem i stanęłam przed jego łóżkiem. Jason tylko na mnie patrzył. Więc zgaduję, że się mnie nie spodziewał. Więc to znowu ja musiałam prowadzić rozmowę. - Tak mi przykro Jason. Ja … - przerwał mi. – Nie. To nie twoja wina. – powiedział cicho. Nawet nie patrzył na mnie. Wydawało mi się, że było mu wstyd i był sobą rozczarowany.

- Nie jest również to twoja wina. Nie zasługujesz na to. Czuję się okropnie, z myślą, że im na to pozwoliłam. – powiedziałam głośniej, ale wkrótce udało mi się uspokoić. On po prostu milczał. Nie rozumiem tego chłopaka.

- Dlaczego nie powiedziałeś o tym swojemu bratu? - zapytałem go.

- To nie jest jego sprawa i twoja też nie. – wow. Teraz to jest pewny siebie. - I dlaczego cię to obchodzi? – powiedział ze złością. – Może chcesz pozbyć się wyrzutów sumienia? – splunął. Teraz to bolało.

Milczeliśmy przez parę chwil, dopóki się nie odezwałam.

- Ponieważ cię lubię! – powiedziałam głośno, żeby wyraźnie usłyszał. I nawet nie dałam mu szansy odpowiedzieć, ponieważ po tym jak powiedziałam o swoich uczuciach, wyszłam i zatrzasnęłam za sobą drzwi.

Widziałam Alexa siedzącego w jednym z krzeseł na korytarzu.

- Idę do domu. Pa. – stwierdziłam i ominęłam go.

- Hej! Czekaj! Co się stało? – powiedział, biegnąc do mnie. W końcu był obok.

- Hej, poczekaj chwilę. – powiedział Alex, delikatnie chwytając moją rękę, żeby mnie zatrzymać.

- Co się stało? Co zrobił? – zapytał zaniepokojony.

- Bezpośrednio, nic nie zrobił. Po prostu zadał pytanie, ja wyznałam prawdę i wyszłam z pokoju. – powiedziałam.

- Co powiedziałaś? – teraz to on był jedynym zdezorientowanym.

- Nie chcę tego powtarzać, więc może zapytaj Jasona. Muszę iść do domu. Więc… pa. – powiedziałam i wyszłam zostawiając Alexa na korytarzu.

Nie wiem czy zapytał Jasona, o to, co mu powiedziałam. Zgaduję, że to zrobił, ponieważ wyglądał na zaciekawionego, kiedy wybiegłam z pokoju.

Kiedy wyszłam ze szpitala zadzwoniłam do Ryana, żeby mnie odebrał. Po dziesięciu minutach czekania, przyjechał i zawiózł mnie do domu.

Ryan zapytał się o stan Jasona. Powiedziałam mu, co wiedziałam. Że miał niewielki wstrząs, trzy złamane żebra i kilka siniaków. Nie pytał mnie o szczegóły. Zauważył, że dla mnie to drażliwy temat.

*Flashback end*


Nie odwiedziłam Jasona w najbliższych dniach. Miałam nadzieję, że zobaczę go w szkole w następnym tygodniu i omówimy parę rzeczy. Ale dziwne było to, że nigdy nie wrócił. Nigdy nie widziałam go ponownie.


***
Rozdział jest dość długi i mam nadzieję, że Wam się podoba.
Nareszcie jest jakaś wzmianka o Jasonie! Może wreszcie w następnym rozdziale dowiemy się, kto jest Jasonem obecnie. Chłopak, który został postrzelony, jego przyjaciel, czy ten, który śledzi Niki? Jestem za tym, który został ranny w pierwszym rozdziale.
+ Kilka dni temu dodałam opis ff.
A, no i Wesołych Świąt Wielkiej Nocy!
Juliet

niedziela, 13 kwietnia 2014

Three. Distraction or New Mysteries.

Nici's POV



Minął tydzień od incydentu z tajemniczym kolesiem. Trudno było się skupić na pracy, ale dałam radę. Nie mówiłam o tym nikomu, z wyjątkiem moich przyjaciół, z którymi mieszkam.

Znowu jest piątek, a do domu wróciłam wczoraj. Ten tydzień był wyczerpujący. Z tego powodu Ryan postanowił rano pójść na plażę surfować i potem pojechać do skateparku z Casey’em, Tonym, Kanem, Shanem i kimkolwiek, kto jeszcze chciałby się przyłączyć. Jestem szczęśliwa z powodu tej decyzji.

Był ranek. Ryan, Casey i ja jechaliśmy na plażę.

Było bardzo spokojnie i pięknie, kiedy tam dotarliśmy. Słońce właśnie wzeszło i można było wyraźnie usłyszeć fale uderzające o brzeg.

Wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę wody zostawiając Ryana i Caseya samych przy samochodzie. Stanęłam na brzegu i odetchnęłam zapachem słonego morza. To było takie relaksujące i pomogło mi pozbyć się tych wszystkich problemów z mojego umysłu.

- Nici! – krzyknęli chłopcy, pokazując rękoma żebym przyszła. Podeszłam do nich i zobaczyłam, że byli już w strojach kąpielowych.

- Dawaj! Zdejmuj ciuchy! – krzyknął Casey.

- Okey. – zachichotałam widząc jego entuzjazm i zdjęłam koszulkę. Miałam na sobie proste czarne bikini i krótkie spodenki. Wiem. Ocean jest zimny, ale jestem chyba wystarczająco twarda. Włożyłam jeszcze koszulkę od swojego stroju kąpielowego.

Ryan podał mi moją deskę i udaliśmy się na brzeg. Kiedy tylko zimna woda dotknęła moich stóp, wbiegłam prosto do wody. Urodziłam się i wychowałam w San Clemente, więc wiem jak surfować. Nie jestem zawodowcem, ale cieszę się czasem spędzonym z moimi przyjaciółmi.



Po surfowaniu, ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Naprawdę mi się podobało.

Kiedy wróciliśmy do domu ja, Ryan i Casey poszliśmy wziąć prysznic, w różnych łazienkach, co jest korzyścią, kiedy mieszkasz w domu z sześcioma sypialniami.

Prysznic był relaksujący. Ten dzień miał świetny start. Po prysznicu wsunęłam na siebie czarne, obcisłe spodnie i białą bluzkę. Moje włosy były jeszcze mokre, więc związałam je w koka. Weszłam na górę i przeszłam do salonu, gdzie znalazłam Tony’ego i Shane’a siedzących na kanapie przed telewizorem.

- Hejka chłopaki! Co tam? – powitałam ich.

- Nic specjalnego. I? Jak dzisiejszy surfing? – Shane odpowiedział patrząc na mnie.

- Było super. Fale były świetne. Nieźle się bawiliśmy, a ja miałam szansę na odpoczynek. – Odpowiedziałam i usiadłam na kanapie obok Tony’ego.

- Jesteś gotowa skopać sobie tyłek w skateparku? – zapytał Tony z uśmieszkiem na twarzy. Uniosłam jedną brew i spojrzałam na niego.

- Z tego, co wiem, to ostatnim razem ja skopałam twój tyłek i nie boję się zrobić tego jeszcze raz. – odpowiedziałam. Ja i Shane zaczęliśmy się śmiać, a Tony spojrzał wkurzony, ale wiedzieliśmy, że tylko udaje.

- Co jest takiego śmiesznego? – zapytał Ryan wchodząc do salonu.

- Tony jakby rzucił Niki wyzwanie i przypomnieliśmy sobie, jak to się skończyło ostatnim razem. – wyjaśnił Shane próbując uspokoić swój śmiech.

- Hahaha! To prawda. – powiedział Ryan siadając na kanapie po drugiej stronie, tam gdzie usiadł Shane.

- Tak, tak! Śmiej się dalej. – powiedział Tony – Zobaczymy, kto pierwszy zaliczy glebe w skateparku. – skończył.

- Chłopaki! Przestańcie. Zjedzmy lunch i potem popołudniu pojedziemy do parku. – spróbowałam ich jakoś uciszyć. Udało się.

- Okey, w porządku. – westchnął Tony.

- Jestem głodna. Co jest na lunch? – spytałam i mówiłam to całkiem poważnie.

- Więc, myślę, że musisz sama coś wymyślić. My nie planowaliśmy gotowania. – powiedział Shane. Poszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. Tak naprawdę nic jadalnego tam nie było oprócz wielu puszek Red Bulli i paru jogurtów.

- Jestem zbyt leniwa, żeby teraz gotować. Powinnam pojechać do Subwaya i kupić parę kanapek? – zasugerowałam. Nie miałam zamiaru ruszyć palcem, żeby ugotować coś tym leniwym ludziom.

- Tak! To jest pomysł! Ja chcę Roast Beef! – krzyknął Tony.

- Ja chcę stek z serem! – krzyknął Ryan.

- Ja B.L.T! – powiedział Shane.

- I ja też Roast Beef! – i jeszcze Casey.

- Okey, myślę, że to mam. Dwa razy Roast Beef, stek z serem i B.L.T. – powtórzyłam sobie, żeby zapamiętać.

- Zapamiętałaś. – Ryan uśmiechnął się do mnie i lekko pokiwał głową. Może, dlatego, że zawsze to robię i to jest mój zwyczaj.

Szybko się przebrałam. Wzięłam mój telefon, kluczyki do auta i portfel i skierowałam się do drzwi. Założyłam parę czarnych vansów i wygodną bluzę.

- Pa, chłopaki! – krzyknęłam i wyszłam na zewnątrz. Wsiadłam do samochodu i wyjechałam z podjazdu na ulicę.

Tylko pięć minut zajęło mi dotarcie na miejsce. Wysiadłam z auta i podeszłam do wejścia. Gdy szłam miałam dziwne uczucie, jakbym była obserwowana. Może tak się czułam, bo miałam na sobie spodnie dresowe i moje włosy były uczesane w niechlujnego koka. To nie był zbyt elegancki strój, ale mnie to nie obchodziło. Byłam głodna i chciałam jeść.

Weszłam do Subwaya i złożyłam zamówienie. Wiedziałam, co chcieli chłopcy, a ja wzięłam kurczaka Teriyaki ze słodkim sosem cebulowym. Musiałam poczekać trochę czasu, ponieważ miałam duże zamówienie, ale to było zrozumiałe, a poza tym nie spieszyłam się.

Gdy czekałam nikt nie poprosił o zdjęcie lub autograf. Cieszyłam się z tego powodu, ponieważ nie chciałam, żeby ktoś robił sobie ze mną zdjęcie, kiedy jestem ubrana tak jak teraz i bez makijażu.

Po około dziesięciu minutach wzięłam swoje zamówienie i wyszłam ze sklepu. Podeszłam do auta i wsiadłam do środka. Odłożyłam torbę na siedzeniu pasażera. Przekręciłam klucz w stacyjce i odpaliłam silnik. Powoli wyjechałam z miejsca parkingowego i spojrzałam we wsteczne lusterko.

- O cholera! – krzyknęłam i natychmiast wcisnęłam hamulec. Właśnie zobaczyłam czarną postać stojącą za moim samochodem. Jeszcze raz spojrzałam w lusterko, ale postać zniknęła. Rozejrzałam się dookoła siebie, żeby upewnić się, czy to, co widziałam jest prawdą. Nie było tam tej osoby.

O mój boże. Może ją potrąciłam. Wysiadłam z auta, żeby to sprawdzić i nie mogłam uwierzyć. Nikogo tam nie było, ani nawet zadrapania na samochodzie.

Okey…tracę moje zdrowie psychiczne.

Wzięłam głęboki oddech i po chwili wypuściłam powietrze. Mój umysł pogrywa sobie ze mną w gierki.

Wróciłam do samochodu i wyjechałam z parkingu. Podczas jazdy ciągle myślałam: Co do cholery się właśnie stało? Próbowałam zrozumieć, ale nie mogłam znaleźć odpowiedzi na to pytanie.

Dotarłam do domu, ale zanim wysiadłam, wzięłam kanapki i potem weszłam do mieszkania. Chłopcy musieli mnie usłyszeć, bo od razu jak weszłam, usłyszałam ich, krzyczących: JEDZENIE?

- Jedzenie! – krzyknęłam, kiedy weszłam do kuchni. Natychmiast przybiegli i podeszli do lady. Podałam im ich kanapki. Usiedliśmy przy stole. Jeszcze nie zaczęłam jeść swojego lunchu, a chłopcy już okopywali swoje. Żartobliwie przewróciłam oczami i zaczęłam jeść.


Po tym, jak wszyscy skończyliśmy jeść przenieśliśmy się do salonu.

- Dzięki za lunch. Wisimy Ci jeden. – powiedział Ryan usatysfakcjonowany posiłkiem. Haha powiedział, że są mi jeden winni, na pewno o tym nie zapomnę.

Nie minęła chwila, a była już godzina piętnasta, więc zdecydowaliśmy, że nadszedł czas na skatepark. Wciąż miałam na sobie spodnie dresowe i bluzę. Szybko przebrałam się w czarne rurki, granatowy top i parę pasujących vansów.

Wyszliśmy z domu. Ryan, Casey i Shane wzięli czarnego Raptora Ryana, a Tony i ja wzięliśmy mój samochód.

Zanim pojechaliśmy do Lake Forest podjechaliśmy po Kane’a do Randy’ego, ojca Ryana. Kane jest młodszym bratem Ryana i najmłodszy z całej trójki, ale szybko rośnie w moich oczach. Shane też jest młodszym bratem Ryana, ale starszy od Kane’ego.

Ciągle pamiętam dzień, kiedy Ryan i ja kupiliśmy mieszkanie i mały Kane był bardzo smutny, ponieważ wiedział, że nie będzie tak często widywał Ryana jak do tej pory. Teraz Kane ma czternaście lat i ma dziewczynę. Szybko zleciało.

Po zabraniu Kane’a jechaliśmy jeszcze około dwudziestu pięciu minut do skateparku w Lake Forest. Nie było dużo ludzi. Zaledwie kilku chłopaków w wieku szesnastu – osiemnastu lat mogło przyjść tu po szkole.

Shane i ja lubimy baseny. To jest jedna z rzeczy, która daje nam trochę adrenaliny. Inną jest street skating. Nie jest zły. Też to lubię, ale w basenach możesz uzyskać tak wysoką prędkość.



Tak dobrze się bawiłam, że nie zorientowałam się, że jesteśmy w parku już od trzech godzin.

Była już godzina osiemnasta i pomyśleliśmy, że powinniśmy gdzieś pojechać zjeść obiad.

Wróciliśmy do auta. Chciałam sprawdzić, czy dostałam jakieś nowe wiadomości, więc sięgnęłam do tylnej kieszeni spodni, ale nie znalazłam telefonu. I już byłam zdenerwowana. W panice sprawdzałam po kolei kieszenie w moich spodniach. Okey, nie wiem gdzie posiałam moje najważniejsze elektroniczne urządzenie.

- Hej, chłopaki. Nie mogę znaleźć mojego telefonu. Wiecie gdzie jest? – zapytałam ich.

- Myślę, że zostawiłaś go na ławce przy rampie. – powiedział Kane wskazując na nią.

- Dzięki. Idę sprawdzić. – powiedziałam biegnąc już w tamtą stronę. Westchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam mój telefon leżący na ławce. Wzięłam go i nacisnęłam główny przycisk, żeby go odblokować. Miałam wiadomość od Jane, mojego szefa i email od Steve’a, menadżera mojego i Ryana.

Podniosłam głowę znad telefonu i rozejrzałam się. Zauważyłam czarną postać stojącą za krzakiem, która od razu się ukryła, kiedy odwróciłam głowę. Usłyszałam szelest liści.

Nie przejęłam się tym, ponieważ mój umysł pogrywał już sobie ze mną dzisiaj, więc nie będę znowu o tym myślała. Może to były tylko dzieci bawiące się w chowanego.

Wróciłam do chłopaków.

- Chłopaki, znalazłam. Dzięki Kane. Uratowałeś mi życie. – uśmiechnęłam się i zmierzwiłam Kanemu włosy. Nigdy nie lubił, jak ktoś mu to robił, ale nie obchodziło mnie to. Miał tak dużo włosów. Kane miał dokładnie takie same włosy jak Ryan, kiedy był nastolatkiem. Oni wyglądają identycznie.

Wróciliśmy do auta i pojechaliśmy do restauracji. To nie było nic nadzwyczajnego, tylko po prostu przypadkowego.

Zamówiliśmy nasze jedzenie i picie. Ponieważ nie mogę ciągle jeść tego, czego chcę wybrałam zdrową sałatkę i szklankę mineralnej wody. Reszta wzięła burgery, spaghetti lub pizzę.

Podczas jedzenia rozmawialiśmy o dzisiejszym dniu i ogólnie o naszym życiu. Takie chwile nie zdarzały się często, ponieważ nie zawsze jesteśmy w komplecie. Ale tym razem brakowało nam Danny’ego. Jest mega pracowitym biznesmenem. Współpracuje z Ethiką* i ciągle jest w podróżach służbowych.

Po tym jak skończyliśmy jeść obiad wróciliśmy do domu. Dla mnie jazda była nieco dziwna. Nie zrozumcie mnie źle, ale w aucie panowała niezręczna cisza. Śpiewalibyśmy do muzyki, ale zauważyłam czarnego Cadillaca Escalade śledzącego mnie.

Ja i Tony jechaliśmy moim autem, a reszta była w samochodzie Ryana. Próbowałam zachowywać się normalnie, żeby Tony nie nabrał podejrzeń.

Zmieniłam pas kilka razy, żeby sprawdzić, czy to auto rzeczywiście mnie śledzi. Samochód zmieniał pas razem ze mną. Tony tego nie zauważył, bo ciągle słuchał muzyki.

Miałam pomysł. Dogoniłam Ryana. Co jeśli bym go wyprzedziła i jechała przed nim? Nie byłoby miejsca, żeby ktoś mógł nas dalej śledzić.

- Hej, Tony. Co jeśli wyprzedzimy Ryana i rzucimy mu małe wyzwanie? Hm? – zapytałam Tony’ego znając już odpowiedź.

- Okey. – odpowiedział z uśmiechem.

Spojrzałam we wsteczne lusterko. To auto ciągle jechało za nami. Zwolniłam trochę i spojrzałam w boczne lusterko, żeby sprawdzić, czy jakiś samochód jedzie obok mnie. Wolne.

Skręciłam na lewy pas i mocniej wcisnęłam gaz. Czarne auto zrobiło to samo. Jak najszybciej wyprzedziłam Ryana i teraz jechałam przed nim po tym samym pasie co wcześniej.

Ku mojemu zaskoczeniu czarne auto ominęło nas. Starałam się zobaczyć kierowcę albo, chociaż pasażera, ale mieli przyciemniane szyby. Nikogo nie widziałam.

Myślę, że kierowca musiał się domyślić, że wiem, że mnie śledzi, ponieważ cały czas jechał przed nami tym samym pasem.

Ulżyło mi, kiedy zjechaliśmy z autostrady i wjechaliśmy do San Clemente. Tony i ja pojechaliśmy prosto do domu. Ryan musiał odwieźć Kane’ego. Przyjechaliśmy do domu i czekaliśmy w nim na resztę.

- Hej, o co chodziło z tym czarnym Escalande? – Cóż, myliłam się myśląc, że Tony nie zauważył. Nie robię tego, ale teraz muszę skłamać.

- O, co chodziło z czym? – zdecydowałam się na granie głupiej. Czasami oni naprawdę myślą, że jestem pusta, więc to może zadziałać.

- Widziałem jak zmieniasz pasy i to auto robiło to samo. – powiedział Tony, jakby miał jakieś obawy. O boże, nienawidzę go okłamywać.

- Okey, nie zauważyłam tego, ale rzeczywiście jest to dziwne. – powiedziałam zgadzając się z nim. – Może to po prostu zbieg okoliczności. – skończyłam i usiadłam na kanapie włączając telewizor. Mam nadzieję, że sobie odpuści.

- Może masz rację. – powiedział. Dzięki Bogu. – Włączmy Sports Center. Chcę zobaczyć, co mnie ominęło. – powiedział Tony zabierając mi pilota z rąk.

Nie kłóciłam się z nim, po prostu chciałam mieś spokojny wieczór na koniec dobrego dnia. Po kilku minutach usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i rozmawiające męskie głosy. Tak, moi chłopcy wrócili.

Mieliśmy relaksujący wieczór i około godziny dwudziestej drugiej wzięłam prysznic i założyłam pidżamę, na którą składała się para czarnych spodenek i niebieska koszulka do koszykówki.


Położyłam się w łóżku, zamknęłam oczy i usnęłam.



*Ethika - marka bielizny, którą nosi m.in. Justin.
( http://www.polyvore.com/beach_style/set?id=114940157 -strój Niki na plaży)
( http://www.polyvore.com/home_style/set?id=114940835 -strój Niki w Subwayu)
( http://www.polyvore.com/street_style_13/set?id=113775163 -strój Niki w skateparku)



***
Okey, sama byłam zaskoczona tą akcją w Subwayu ze zdjęciem i autografem i jeszcze z tym menadżerem. Ale mam nadzieję, że rozdział się podobał. Jest naprawdę długi. 
Autorka ostatnio napisała na swoim koncie na JBFF (http://www.justinbieberfanfiction.com/viewstory.php?sid=54420), że pierwsze dziesięć rozdziałów jest słabych, ale potem idzie coraz lepiej. Tak, więc proszę odwiedźcie jej stronę, napiszcie coś, albo chociaż otwórzcie któryś rozdział, żeby wiedziała, że ma dla kogo pisać. Szczerze sama nie wiem jakie są kolejne rozdziały i co będzie się działo, tłumacząc czytam rozdział pierwszy raz. 
Kolejny za tydzień.
Miłego czytania (:
Juliet

niedziela, 6 kwietnia 2014

Two. Explanation.

Nici's POV



Promienie słoneczne padały przez zasłony na mają twarz. Otworzyłam oczy i zmarszczyłam brwi. Światło było zbyt jasne. Zmrużyłam oczy próbując się przyzwyczaić.

Wzięłam mój telefon ze stolika stojącego obok łóżka. Była już dziesiąta. Jęknęłam nie chcąc odpowiadać na wszystkie pytania, jakie mi zadadzą.

Ale w końcu wywlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam czyste ubrania i weszłam pod prysznic. Po codziennej rutynie włożyłam rurki i zwykły szary v-neck. Żadna nowość dla sobotniego ranka.

Wchodząc po schodach już słyszałam Ryana i Tony’ego rozmawiających w kuchni. Westchnęłam, kiedy byłam na górze i weszłam do kuchni.

- Dzień dobry, chłopaki. – przywitałam ich ze słabym uśmiechem.

- Cześć. – powiedział Tony z buzią pełną płatków.

- Cześć. Jak się czujesz? – zapytał Ryan. Wydawał się dość zaniepokojony tym, co się stało.

- Nie wiem. – odpowiedziałam.

- Jak to, nie wiesz? – zapytał zdezorientowany, obserwując mnie w salonie i usiadł obok mnie na kanapie, naprzeciwko telewizora.

- Naprawdę, nie wiem. – powiedziałam patrząc przed siebie.

- Okey. Więc powiedz mi, co się stało. – powiedział jakby tego żądając. Obróciłam głowę, żeby na niego spojrzeć. Z jego twarzy można wywnioskować, że był zmartwiony.

- Ehm… No wiesz, kiedy zadzwoniłam do ciebie zanim poszłam do piekarni? – zaczęłam wyjaśniać.

- Tak. No i co z tego? – zapytał zdezorientowany.

- Po tym, jak z tobą rozmawiałam, poszłam do sklepu i zrobiłam zakupy. Podeszłam do samochodu od strony pasażera, żeby odłożyć torbę. Miałam już wsiąść, ale coś mnie zatrzymało. - Zamilkłam, żeby zobaczyć jego reakcję. Do czasu, aż Casey i Tony dołączyli do mnie i Ryana w salonie.

- Nagle usłyszałam strzały pistoletu niedaleko mnie i krzyk jakiegoś człowieka. – kontynuowałam.

- O cholera! – powiedział Casey.

- Ale nic ci się nie stało? – zapytał Ryan.

- Nie, ale miałam dziwne uczucie, że jeszcze nie wszystko jest w porządku. Potem kilku facetów ubranych na czarno wybiegło z alejki i wskoczyło do czarnego vana.

- Zauważyli cię lub coś ci zrobili? – wtrącił się Tony.

- Nie. Po prostu stałam tam i patrzyłam. Byłam w szoku i szczerze nadal jestem trochę wstrząśnięta. Ale najlepsze jeszcze przed wami. Zaczęłam wchodzić do tamtej alejki, szukając jakiegoś ciała. Tak bardzo wydawał się być martwy. – doszłam do fragmentu historii, o który mi chodziło wcześniej.

- Ty, co? – wrzasnął Ryan przez co wzdrygnęłam się. Byłam zaskoczona jego wybuchem. 
– Sorka – przeprosił, kiedy zauważył moją reakcję.

- Co wtedy zrobiłaś? – spytał Casey.

- Uklęknęłam i szturchnęłam go, żeby zobaczyć czy w ogóle reaguje. – powiedziałam.

- Hahaha szturchnęłaś go? Typowa Niki Orton! – zaczął śmiać się Tony. Casey trącił go łokciem. Opanował swój śmiech i umilkł.

- Potem odwrócił się na plecy i jęknął. Zauważyłam, że jego koszula była cała we krwi, a on sam był ranny. Zapytałam się, jak się nazywa, ale nie odpowiadał mi. Pomyślałam, że to zignoruje i po prostu mu pomogę. – Myślałam, że to już będzie koniec pytań, ale się myliłam.

- Ale to nie wyjaśnia dlaczego miałaś na sobie koszulkę, która zupełnie nie należała do ciebie. – powiedział Casey patrząc na mnie z nastawieniem. Nieśmiało spojrzałam na moje ręce leżące na kolanach.

- Zdjęłam swoją koszulkę, żeby nakryć mu ranę. – prawie szeptałam – I wtedy przyszedł jego przyjaciel i dał mi tą koszulkę. – skończyłam.

- Wow! To jest szalone. Wiem, że ty jesteś szalona, ale nigdy bym nie pomyślał, że coś takiego może ci się przydarzyć. – powiedział Ryan – Ale cieszę się, że nic ci się nie stało. – skończył i objął mnie w uścisku.

- Grupowy przytulas! – krzyknął Tony i on i Casey skoczyli na nas, przez co teraz leżeliśmy tak jedno na drugim.

- Zejdźcie ze mnie! – zachichotałam.


Kocham moich chłopców! 



***
Rozdział jest niestety trochę krótki i możliwe, że do końca nie zaspokoił Waszej ciekawości ( tak, mówię o Tobie Oliwia ) Ale mam nadzieję, że i tak Wam się podobał. Jeśli w ogóle ktoś to czyta, to proszę o komentarze (: 
Za tydzień rozdział kolejny!
Juliet